
Uwielbiam stare, czarno-białe, polskie filmy. Uwielbiam kiepski kryminał „Dwaj Panowie N”, nieprawdopodobną, wojenną historię przygodową „Czterej pancerni i pies”, wstrząsającą historię autokonformistycznego przeobrażenia w „Yokmoku”, durnowate seriale dla dzieci jak „Gruby”, „Wakacje z duchami”, „Pan Samochodzik i templariusze” oraz mnóstwo innych. Siedzą mi w głowie cytaty i obrazy…
„- Tam powinna być chyba Ustka? (…) – Jest, ale świateł nie ma. (…) – Pomost. Porucznika Morawskiego. (…) – Niech mi Pan poda pozycję… (…) – 54 stopnie 47 minut nord, 50 stopni 16 minut ost. Jesteśmy na trawersie Ustki. (…) – Na trawersie czego? – Ust… Stolpmünde. – A, Stolpmünde… Proszę używać nazw, które są na mapach.” To cytat z filmu „Orzeł” z 1958 roku, który przedstawia pewną wersję działań, od 31 sierpnia do września 1939, polskiego okrętu podwodnego ORP „Orzeł”. Przy okazji proszę zwrócić uwagę, że polski okręt podwodny „patrolował” niemieckie wody terytorialne ponad 100 kilometrów na zachód od ówczesnej polskiej granicy a opowieść zaczyna się w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1939… No, ale z tego filmu historii nie należy się uczyć.
W „Czterech pancernych i psie” jest nawet ciekawiej (też nie należy wciągać owej produkcji jako pomocy dydaktycznej w lekcjach historii). Otóż poznajemy naszą bohaterską załogę, szkolenie a potem znajdujemy się w Lublinie i widz dowiaduje się, że „nasi są już w kraju…!”. Że „nasi” są już w kraju w lipcu 1944 roku… Hm, o ile mnie pamięć nie myli, to wojska sowieckiego, w skład których wchodziły polskie oddziały, przekroczyły polską granicę w nocy z 3 na 4 stycznia 1944 w okolicach Rokitna. Na Wołyniu, dzisiejsza Ukraina, pół roku wcześniej…
No, ale serial był kręcony w czasach, gdy Polska Rzeczpospolita Ludowa, która powstała w 1952 roku, obchodziła w 1969 roku dwudziestopięciolecie swojego powstania..
Że matematyka się nie zgadza na takie zabiegi? Luzik, men – 22 lipca był oficjalnym świętem państwowym na okoliczność wydania aktu założycielskiego PRL, czyli lubelskiego „Dekretu PKWN”, który został przygotowany i wydrukowany w Moskwie.
Wróćmy do „Czterech pancernych i psa”. Oto pod Bramą Brandenburską, po ciężkich walkach i wykonaniu czołgiem desperackiej akcji podwodnej, dowódca czołgu, Janek Kos, otrzymuje szlify oficerskie. Potrzebna jest szabla – i ta się znajduje, nawet oficerska z września ‘39 – oraz potrzebny jest odpowiedni rozkaz, dzięki któremu nastolatek (tak, tak – w oryginale nie jest to doświadczony trzydziestolatek, ale osiemnastolatek, czy nawet siedemnastolatek) zostaje w dniu kapitulacji Berlina „pasowany” na oficera… Ludowego Wojska Polskiego, które powstało… No, kiedy powstało LWP? Zgadza się! Nigdy! Ludowe Wojsko Polskie nigdy nie powstało, bo to takie sobie nieformalne określenie, które funkcjonowało w obiegu od lat pięćdziesiątych. Dopiero od lat pięćdziesiątych – a więc w 1945 roku nikt by go nie użył. Ale to szczegół (pamiętamy!: z filmów i seriali historii się nie uczymy!)
W 1939 roku na mapach morskich nie istniała Ustka, istniało Stolpmünde. Tłumacząc na polski: Stolpmünde to ujście rzeki Stolpe (po kaszubsku Ùszcz), czyli Słupi. Na tej samej zasadzie stworzono np. Świnoujście ze Swinemünde, czyli ujście Świny. Taka ciekawostka.
W 1939 roku długość polskiego wybrzeża wynosiła ok. 100 km a dziś to jest około PińcetPlus, albo jakoś-takoś. W 1939 roku polska Marynarka Wojenna dysponowała chyba nawet pięcioma nowoczesnymi okrętami podwodnymi, dziś żadnym. W 1939 posiadała niszczyciele i trałowce, dziś… Dziś polska Marynarka Wojenna jest całkowicie podwodną marynarką wojenną, bo gdyż i albowiem jest totalnie na dnie. To-tal-nie! Gdyby PiS nie upieprzył programu modernizacji polskich sił zbrojnych, to pod polską banderą pływałyby już pewnie dwa nowoczesne okręty podwodne a trzeci wszedłby do służby w przyszłym roku. Ale kasa na modernizację armii została wydana na PińcetPlus (a jeśli ktoś chce wiedzieć więcej na jakim dnie leży polska marynarka wojenna, to może sobie na defenderze24 poczytać).
No, ale przecież Polską rządzi najbardziej prorosyjska partia od zmian w 1989 roku. I żeby nie było, że coś nagle do mnie dotarło – w 2017 roku w rozmowie z zastępcą ambasadora Federacji Rosyjskiej na antenie radiowej pogratulowałem mu posiadania własnego ministra obrony w państwie NATO. W Polsce. Można sprawdzić. (I żeby było jasne: nie twierdzę, że „Antoni z hakami na Jarosława” jest ruskim szpionem; twierdzę tylko, że wykonał robotę, która Rosji sprzyjała; a czy zrobił to z głupoty, czy za kasę, czy z powodu wiary w Matuszkę…; nie wiem, ale gdyby go WZIĄŚĆ na spytki przy pomocy pochodni przystawionej do stóp, to pewnie poznalibyśmy prawdę…).
Jeśli, zupełnie niechcący, manewry Zapad-21 zakończą się pod Ostrołęką, Łomżą i Nowym Dworem Mazowieckim a tzw. przesmyk suwalski stanie się autobaną z Mińska do Kaliningradu to tylko dlatego, że PiSuarom udało się rozbroić i tak gówniane wojsko Najjaśniejszej i Odrodzonej.
Ale nie ma problemu, można spać spokojnie – przecież nie atakuje się sojusznika a poza tym – gdyby zaszła taka konieczność – w obronie Ukochanej i Najjaśniejszej Ojczyzny, którą Pan raczył zwrócić, bohatersko staną zastępy narodowo-socjalistycznych odbiorców PińcetPlus.
Czyż nie?
Ale wróćmy na chwilę do przygodowej epopei heroikomicznej pod zabawnym tytułem „Vier Panzersoldaten und ein Hund”. Odcinek 15-ty pt. „Wysoka fala”. Pod koniec odcinka nasi dzielni zwiadowcy pancerni, zagończycy, że „lepszych w całej Rzeczypospolitej nie znajdziesz”, płyną barką przez miasteczko Ritzen i skutecznie ostrzeliwują się na lewo i prawo kosząc faszystowskiego wroga, że aż miło. Za serialowe miasteczko Ritzen robiła… Bydgoszcz.
Wreszcie odwiedziłem Bydgoszcz i szczególnie po to, by poszukać plenerów do „VPs und ein H”.
Wsiadłem na wycieczkową łajbę i popłynąłem Brdą rozglądając za miejscami, w których nasi dzielni pancerni rozpirzali w drobny mak niemieckiego najeźdźcę. W Ritzen.
Znalazłem.
Inna „kultowa” produkcja – „07 zgłoś się” i porucznik Borewicz. W odcinku 10-tym, „Grobowiec rodziny von Rausch”, mamy kilka kwiatków. Po pierwsze w jednym z dialogów dowiadujemy się, że tytuł „von” został przez władzę ludową odebrany Niemcowi, drugoplanowemu bohaterowi historii (bo pierwszoplanowym zawsze jest porucznik Borewicz). Ergo – w Polsce Ludowej byli jednak Niemcy, obywatele PRL-u. Była to informacja dość ciekawa, bo w propagandzie jakoś miejsca dla nie-Polaków raczej nie było. Po drugie, w rozmowie z księdzem dowiadujemy się, że: a. porucznik Borewicz nie jest członkiem Partii, czyli ówczesnego PiS-u, czyli przewodniej siły narodu oraz b. ksiądz był w podziemiu niepodległościowym, za co w więzieniu spędził kilka lat… Ot, taka gierkowska odwilż w TV(PiS). Kolejna odwilż po krótkotrwałej gomułkowskiej, którą zastąpiła mała stabilizacja.
W innej produkcji lat sześćdziesiątych, „Pięciu” (historia uwięzionych pod ziemią pięciu górników), w której w rolę sekretarza partii i jednego z uwięzionych wcielił się Tadeusz Kalinowski, czyli pułkownik/ generała/ stary w „Czterech Pancernych”, również znajdujemy sporo kwiatków. Oto w retrospekcjach widzimy Ślązaków, którzy walczą na froncie zachodnim II wojny światowej. Jedni w mundurach polskich, drudzy w mundurach niemieckich – walczyli po obu stronach.
Teraz ciekawostka olimpijska: polskim (bo startował w polskich barwach) dwukrotnym złotym medalistą olimpijskim w trójskoku był Joseph Schmidt, zaś jego starszy brat, sprinter, Eberhardt Schmidt, także reprezentował Polskę na Igrzyskach Olimpijskich. Pierwszy był podpisywany (po obowiązkowej zmianie imienia i nazwiska) jako Józef Szmidt, drugi jako Edward Szmidt. Żeby nie było – jest i żydowski (niejedyny) wątek w polskim sporcie, czyli najwybitniejsza polska lekkoatletka, Irena Kirszenstein-Szewińska…
A na koniec wspominków kinowo-telewizyjnych serial sprzed ponad czterdziestu lat pokazujący czym jest BMW w systemie, w którym rządzi Przewodnia Siła Narodu, czyli „Dyrektorzy”.
Naprawdę warto obejrzeć – starsi niech sobie przypomną jak było i jak będzie, gdy Paranoja i Schizofrenia pozostanie u władzy a młodzi niech zrozumieją, że taki pierdolnik już przerabialiśmy.
Krótkie streszczenie:
Serial opisuje funkcjonowanie pewnego państwowego zakładu, w którym co jakiś czas dochodzi do zmian na kierowniczym stanowisku, ponieważ gdyż i albowiem za cholerę nic się nie spina i wciąż są kłopoty. A to jakość a to koszty, a to normy, etc. zupełnie jak w Janowie Podlaskim…
Ale B(ierny)M(ierny)W(ierny) zawsze jest w cenie.
Dlaczego o tym wszystkim piszę?
No, właśnie – dlaczego o tym piszę?
Może dlatego, że obecna ekipa, którą zarządza masą upadłościową znajdującą się pomiędzy Bałtykiem i Karpatami, między Odrą i Bugiem, to banda niedorozwojów działających bez planu, bez jakiegokolwiek scenariusza, banda geszefciarzy dla której liczy się tylko słowo zakompleksionego, emerytowanego zbawcy narodu, gościa z problemami mentalnymi, który postanowił zrobić Jankowi Pińskiemu sprawę za ujawnienie, że jest pederastą (więcej na kanale Janka)
A może dlatego, że chcę i mogę?…
Jeszcze…
A może dlatego, że odwiedziłem w wakacje i Bydgoszcz i Ustkę (między innymi).
A może dlatego, że ostatnio rozmawiałem z panią „na kasie w„Biedronce’” (było późno, ludzi mało) i dowiedziałem się, że żałuje, że kilka lat temu wróciła do Polski z Włoch, w których pracowała (też na kasie) i że nie spodziewała się, że wróci to od czego uciekła a teraz jest za późno by wyjechać.