USA: Biskupi protestują przeciwko ustawie „równościowej”

Amerykański episkopat sprzeciwia się projektowi ustawy równościowej, ponownie wprowadzonej w Izbie Reprezentantów w miniony czwartek. Uprzywilejowuje ona wszelkie mniejszości seksualne kosztem reszty obywateli.

Amerykański episkopat sprzeciwia się projektowi ustawy równościowej, ponownie wprowadzonej w Izbie Reprezentantów w miniony czwartek. Uprzywilejowuje ona wszelkie mniejszości seksualne kosztem reszty obywateli.

Projekt kongresmena Davida Cicilline’a uznaje „orientację seksualną” i „tożsamość płciową” za kategorię prawnie chronioną w różnych dziedzinach, w tym w budownictwie mieszkaniowym, edukacji i przestrzeni publicznej. Zdaniem biskupów, a także i licznych krytyków, gdyby nowa regulacja została przyjęta przez Kongres, podważyłaby jedną z podstawowych wolności obywatelskich – wolność religijną – i utrwaliłaby w prawie przedefiniowanie małżeństwa, a także ideologię gender. Obywatele nie mogliby sprzeciwiać się ideologii transseksualistów i innych mniejszości seksualnych w przyszłości.

„Zamiast szanować różnice w przekonaniach na temat małżeństwa i seksualności, ustawa o równości dyskryminowałaby ludzi wierzących” – ostrzegł episkopat w przewodniku dla wyborców. Projekt ustawy de facto zezwala na jawną niesprawiedliwość, wymagając dopuszczenia mężczyzn uważających się za kobiety do konkurencji kobiecych w sporcie, dzielenia szatni i prysznicy przez kobiety z biologicznymi mężczyznami itp. Ustawa przewiduje także możliwość zmuszania medyków do przeprowadzania tzw. operacji zmiany płci, czyli okaleczania narządów płciowych danej osoby, która nie chce być kobietą czy mężczyzną. Z tym z kolei wiąże się dozgonne korzystanie z odpowiednich medykamentów.

Co więcej, projekt także może przyczynić się do wzrostu liczby aborcji, uznając odmowę uśmiercenia dzieci za niezgodną z prawem „dyskryminację ciąży”. Osoby i organizacje, które trwałyby wiernie na stanowisku, że małżeństwo to wyłącznie związek jednej kobiety z jednym mężczyzną, byłyby przez prawo karane. Według Ryana Andersona, prezesa Centrum Etyki i Polityki Publicznej, projekt ustawy „prześladuje tych, którzy nie akceptują nowych ideologii seksualnych i genderowych”. Sankcje karne przewidziano w odniesieniu do szkół, organizacji religijnych i charytatywnych za „działania zgodnie z podstawową biologią i głównym nurtem biblijnego nauczania na temat płciowości i małżeństwa”.

Entuzjastą nowej regulacji jest prezydent Joe Biden, który przynagla Kongres do jej szybkiego przyjęcia. Miałaby ona – w jego przekonaniu – zapewnić „dawno spóźnioną federalną ochronę praw obywatelskich”, a także stanowić odważną „kodyfikację” praw ruchu LGBT. Biden, który w 2016 r. udzielał „ślubu” parze tej samej płci, zachwalał także swój dekret wykonawczy z 20 stycznia o „zapobieganiu i zwalczaniu dyskryminacji na podstawie tożsamości płciowej lub orientacji seksualnej”. Wprowadza on „federalną ochronę praw obywatelskich w zakresie orientacji seksualnej i tożsamości płciowej”.

Ustawa, która została przyjęta przez Izbę w 2019 r., należy do politycznych priorytetów organizacji homoseksualnych, takich jak Human Rights Campaign. Biden obiecał podpisać ją w ciągu pierwszych 100 dni urzędowania. – Jeśli ta ustawa wejdzie w życie – komentował Anderson – mężczyźni, którzy identyfikują się jako kobiety transseksualne, mieliby obywatelskie prawo do spędzenia nocy w schronisku dla maltretowanych kobiet, rozbierania się w szatni dla kobiet i rywalizacji w kobiecej drużynie sportowej. I obejmowałoby to nawet dzieci w szkołach publicznych K-12. Jego zdaniem, gdyby ustawa stała się prawem, „papież Franciszek byłby traktowany jako prawny odpowiednik segregacjonisty Jima Crowa” wskutek jego sprzeciwu wobec ideologii transseksualnej i przedefiniowania małżeństwa. – I nikt, nawet sponsorzy ustawy, nie może nam powiedzieć, co byłoby wymagane na mocy tej ustawy, aby uniknąć „dyskryminacji” w przypadku „niebinarnych” tożsamości płciowych – zaznaczył Anderson. Osoba, która identyfikuje się jako „niebinarna”, nie uznaje siebie za mężczyznę ani za kobietę.

Według Eriki Bachiochi, prawniczki, obrończyni życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci, ustawa może promować aborcję jako prawo i „dodatkowo zachęcać pracodawców do preferowania aborcji dla swoich pracownic w ciąży zamiast znacznie bardziej kosztownych udogodnień macierzyńskich”. „Ustawa o równości może być korzystna dla wyników finansowych, ale byłaby katastrofalna dla kobiet i ich rodzin” – powiedziała Bachiochi.

Ustawa równościowa ponownie wróciła do kongresu za sprawą Demokraty Davida Cicilline. Gdyby została przyjęta, ustanowiłaby federalną ochronę przed dyskryminacją dla mniejszości seksualnych LGBTQ, zakazując kwestionowania „praw” przyznawanych w oparciu o kryterium „orientacji seksualnej” i „tożsamości płciowej”, tak w zakresie zatrudnienia, mieszkalnictwa i kredytowania, jak i edukacji, obecności w przestrzeni publicznej, publicznego finansowania, bycie przysięgłym itp.

Pierwotnie projekt pojawił się w Izbie Reprezentantów kontrolowanej przez Demokratów w maju 2019 roku, ale utknął w martwym punkcie w Senacie kontrolowanym przez Republikanów. Teraz, gdy Demokraci przejęli kontrolę nad wyższą Izbą Kongresu, ustawa może zostać szybko przyjęta. – W 2021 roku każdy Amerykanin powinien być traktowany z szacunkiem i godnością – powiedział w oświadczeniu Cicilline, który co roku od 2015 wprowadza ustawę. – Jednak w większości stanów osoby LGBTQ mogą być dyskryminowane ze względu na to, kim są lub kogo kochają. Najwyższy czas, aby to się zmieniło – przekonywał. Projekt przygotował senator Jeff Merkley z Oregonu, który narzeka, że „w 29 stanach Amerykanów wciąż można eksmitować, wyrzucić z restauracji lub odmówić pożyczki ze względu na to, kim są lub kogo kochają”.

W październiku ubiegłego roku Biden powiedział Markowi Segalowi, wydawcy „Philadelphia Gay News”, że przyjęcie ustawy jest „niezbędne”. Zaznaczył, że „zbyt wiele stanów nie ma przepisów, które wyraźnie chroniłyby osoby LGBTQ + przed dyskryminacją”.

Leave a Reply