
Są jednostki, które swymi dziełami odcisnęły piętno na Historii. Karty podręczników zapełniają całe tabuny zdobywców, wodzów, polityków, wynalazców i naukowców, bez których nasz świat, byłby zupełnie innym miejscem. Jedni unieśmiertelnili swoje nazwiska uśmiertelnianiem bliźnich, inni wybitnymi walorami intelektu. Ale są również postaci, które w dziejach zaistniały jakby nieco za sprawą (dość kiepskiego) żartu – nic ich nie wyróżniało, no, może poza sporą dozą defektów ruchu na synapsach ośrodkowego układu nerwowego.
Historia dzieje się każdego dnia i każdy dzień może wbić w Historię kolejne nazwisko – wodza, polityka, naukowca, odkrywcy, czy kretyna.
Historia ma swój wymiar globalny i lokalny. Każdy w miarę wykształcony homo sapiens słyszał o Hammurabim, Cezarze, Buddzie, Jezusie, Mahomecie, Koperniku, Galileuszu, Newtonie, Elżbiecie I, czy Napoleonie, ale nie każdy słyszał o Mitrze, Zawiszy Czarnym, Łukasiewiczu, Salazarze, Blumie, Zamoyskim (ale którym…?).
„Takie Rzeczypospolite będą, jakie ich młodzieży chowanie” – wymieniając w poprzednim akapicie Zamoyskiego, miałem na myśli właśnie „tego” Zamoyskiego, autora przytoczonego cytatu, Kanclerza, który chciał dobrze, ale sprowadził na Rzeczpospolitą nieszczęście doprowadzając do osadzenia na tronie debila z dynastii Wazów. Ale kto wiedział, że tak się wszystko potoczy?
Jeśli spojrzymy na elektoraty poszczególnych partii, to zobaczymy, że im ktoś gorzej wykształcony, mniej zamożny i bardziej zależny od „pomocy” tzw. „państwa”, tym większe prawdopodobieństwo, że zagłosuje na Paranoję i Schizofrenię.
I teraz wróćmy do słów Kanclerza Zamoyskiego i od razu wyjaśnia się, dlaczego ministrem ogłupiania narodowego został niejaki Czarnek – będzie więcej Suskich i Terleckich, czyli osobników o dość niewyszukanej osobowości i raczej mocno niewybujałym intelekcie.
Sprawę (nie)majętności obywateli załatwia sntypolityka gospodarcza rządzącej ekipy.
Podobno 70% uczniów szkół średnich ma zamiar wyp… z Ukochanej, Najjaśniejszej i Odrodzonej, czyli dzieciaki jeszcze myślą – wiedzą, że starych i głupich jest więcej, więc co się będą szarpać na zmienianie czegokolwiek. Wyjadą i będą mieli spokój. Zostaną odpowiednio niedoedukowane przygłupy, geszefciarze oraz krewni i znajomi pisowskiego królika.
W ławach poselskich straszyć będą Suscy, Terleccy et consortes. W nakazowo-bezplanowej pseudogospodarce prym wieść będą państwowe firmy a zastępy służalczych urzędasów, sędziów i prokuratorów będzie dbać, by odpowiedni spokój w krainie priwislanskiej panował.
Historia dzieje się na naszych oczach, ale nie tworzą jej jednostki wartościowe, prawdziwi liderzy, ale podłe kreatury, szmaciarze intelektualni, moralne karły – zwykła padlina i debile.
Oczywiście, możliwe, że nie wszystkich uda się stłamsić, przekupić, przekabacić, szantażem zmusić do milczenia. I co wtedy?
Otóż rozwiązaniem może być powrót pewnego pomysłu – banicji. Bo cóż stoi na przeszkodzie, by wprowadzić odpowiedni zapis do kodeksu karnego i jeśli ktoś się za bardzo rzuca, to takiego jegomościa na zbity pysk z kraju szczęśliwości+ wypieprzyć?
Że co, że niekonstytucyjne? Kucharka Prezesa – wraz z kumplami – klepnie wszystko.
Cyrk na granicy coraz większy, więc gra na „obronę ojczyzny”, na mobilizację „narodu” wobec agresji jest ćwiczona. A ponieważ zła Unia przeszkadza w układaniu sobie życia po swojemu, to my tej Unii kopa w jaja i zaczniemy kombinować ze wschodnimi bandytami. Powolutku, po cichutku, potem głośniej i intensywniej. Na Kremlu mają gdzieś, co się w Polsce wyprawia, byle była słaba i zależna. A skłócona ze wszystkimi, totalnie rozbrojona, z chorą gospodarką silnym „państwem” z pewnością nie jest.
Między Unią a Rosją… Ale to nie jest dylemat: dżuma, czy cholera, to raczej: parkinson, czy alzheimer. Słaby to wybór, ale wydaje się, że jednak lepiej mieć parkinsona, niż alzheimera – w końcu nawet jak połowę wódki człowiek wyleje, to jednak się napije i jakaś przyjemność jednak jest; a w drugim przypadku człowiek się napije i zapomni, więc przyjemności niet.
Ale żeby nie było, że jest totalnie do dupy – jest coś, co w Polsce jest największe na świecie. Przeświadczenie o wyjątkowej misji dziejowej danej od Boga, Chrystusa-Króla i Matki Boskiej Częstochowskiej za specjalnym wstawiennictwem świętych takich i owych jest największe na świecie. Największa jest też duma z faktu, że jakiś zaatlantycki przystojniak bzyka blond dziewoję z jakiejś podkieleckiej wiochy. I największe są kompleksy oraz pretensje do świata.
Oraz figura Jezusa. Chyba.
Nie wiem, co się dzieje w umyśle Naczelnika, ale nie chciałbym tego doświadczyć. Ale chyba wiem, co się dzieje w głowach tych tysięcy, które spijają słowa z jego ust.
Nic się nie dzieje. Pustka. Hula wiatr między uszami.
Tylko bezdenną pustką jestem sobie w stanie wytłumaczyć, ten barani marsz za „guru” (oczywiście, pomijam karierowiczowskie męty).
W coraz ciemniejszych barwach widzę przyszłość.
Może rzeczywiście, niech już to wszystko pieprznie by jakiś „nowy ład” się z tego szamba i chaosu wyłonił.
Boże, ja rozumiem, że by docenić piękno i dobro musi istnieć brzydota i zło. Rozumiem, że w swej mądrości i wspaniałości tchnąłeś życie w formy cudowne i w formy szkaradne, że zasypiającą przyrodę ubrałeś w feerię barw powoli opadającego listowia; powołałeś do życia milusie misie coala i drapieżnego żarłacza, albo podstępnego skorpiona; że wypełniłeś świat nieopisywalnymi zapachami budzącej się do życia, wręcz eksplodującej życiem wiosennej przyrody; że budzisz w nas lęk potwornymi nawałnicami, sztormami, wulkanicznymi erupcjami i katastrofalnymi trzęsieniami, ale… Ale do czego, k**** m**, potrzebny był Ci Suski?