
Historia polskiej emigracji jest bardzo długa i sięga początków istnienia naszego kraju. Faktem jest, że do dziś bardzo wielu z nas migruje z we wszystkich kierunkach z wielu powodów.
Jesteśmy narodem zaradnym, przedsiębiorczym i z łatwością przystosowujemy się do otoczenia, mamy niewątpliwy talent do uczenia się języków obcych, a przedstawicieli naszych elit intelektualnych niejednokrotnie współcześni im nazywali „najlepiej wykształconymi ludźmi” i rzeczywiście w swoich czasach bardzo często byli takimi właśnie.
Wielokroć w naszej historii zdarzało się, że to Polscy emigranci wpływali znacząco na bieg zdarzeń politycznych i nastroje w ojczyźnie. Nie będzie zaskoczeniem przywołaniu w tym miejscu naszych wielkich literatów – Mickiewicza, Słowackiego, Norwida czy hr. Krasińskiego; lub wspaniałego kompozytora jakim był Chopin, który przyczynił się do promocji kultury polskiej na świecie jak mało kto.

Tak, okres wielkiej emigracji XIX wieku był szczególny i na nim się przez chwilę skupmy. To bardzo ważny czas poprzedzający bezpośrednio moment odzyskania przez Polskę niepodległości 7 października AD 1918. Nie ma watpliwości, że ogromny wpływ miała na to emigracja i polscy romantycy. Wielokrotnie zwracam uwagę na bardzo istotne różnice między polskim romantyzmem, a romantyzmem zachodnioeuropejskim. Niestety w szkole dowiemy się o wielkich Polakach, których wymieniłem wcześniej, jednak poznamy głownie ich nieliczne dzieła w konwencji właśnie werteryczynego romantyzmu zachodniego, który ma bardzo niewiele wspólnego z ich prawdziwą pracą, z ich wkładem w bieg historii. Przecież polski romantyzm, głownie tworzony właśnie przez emigrantów to przede wszystkim głęboka myśl filozoficzna, liczne prace naukowe, traktaty i niezliczone tomy korespondencji o nieocenionej wartości literackiej oraz intelektualnej. O tym wszystkim nie mówi sie w placówkach indoktrynacji dzieci i młodzieży przez państwowego monopolistę paraedukacyjnego, a i po zakończeniu „edukacji” niewielu sięga po romantyków, ponieważ szkoła często skutecznie nam obrzydza tem temat.
Kto dziś pamięta o Andrzeju Towiańskim, Bronisławie Trentowskim czy Auguscie hr. Cieszkowski? Kto czytał choć raz w życiu dzieła tych wielkich ludzi? Kto, zapytuję, wie o istnieniu takich dzieł jak „Ojcze nasz” czy „Chowanna czyli system pedagogiki narodowej jako umiejętności wychowania, nauki i oświaty, słowem wykształcenia naszej młodzieży” albo „stosunek filozofii do cybernetyki, czyli sztuki rządzenia narodem” lub „Myślini, czyli Całokształt logiki narodowej”?
Każdy powinien mieć egzemplarz tych dzieł w domowej bibliotece i często po nie sięgać, a niewielu wie w ogóle o ich istnieniu.
Bardzo to smutne jak pozwalamy na ogłupianie nas samych przez Lewiatana zwanego państwem opiekuńczym.
Problem w tym, że państwo opiekuńcze opiekuje się tylko samym sobą nieustannie napychając sakwy polityków i biurokratów.

Dlaczego o tym piszę i dlaczego podkreślam minioną rolę dziejową emigracji polskiej?
Powód jest bardzo prosty. Nie naprawimy Polski , nie przywrócimy jej godności, a Polacy nie staną się silni, dumni o bogaci jeśli nie odtworzymy prawdziwych elit.
Emigranci to w znacznej części ludzie ponadprzeciętni, bo żeby wyjechać, zacząć wszystko od zera często nie znając na początku języka, nią mając znajomości przyszłego środowiska, ryzykując bardzo wiele naprawdę trzeba przejawiać pewien zespół szczególnych cech.
Jestem zdania, że tak jak przed wieloma laty, tak dzisiaj, Polacy na emigracji mogą stanowić elitę.
Dlaczego zatem nie stanowią? Dlaczego obiektywnie rzadko wiążą się z działalnością publiczną? Dlaczego tak wielu zamiast wykorzystać szansę bycia ambasadorem Polskości pozyskując kontakty zmieniać bieg dziejów skupia się jedynie – co niewątpliwie też jest istotne – na samym sobie? Dlaczego mimo podobnych cech dzisiejsza Polonia nie jest tak aktywna jak ta z XIX wieku i często nie czuje potrzeby ani więzi z krajem ojczystym?
Cóż, myślę, że powodem jest żal. Niegdyś Polacy byli zmuszani do emigracji przez zaborców i okupantów, dziś jesteśmy zmuszani do opuszczenia kraju przez podobno polskie władze. Wielu uważa, że Polska ich wygnała, że nie maja nic do zawdzięczenia Polsce. Jestem w stanie to zrozumieć, bo często jest tak, że rozżalenie zaburza jasność patrzenia.
To nie Polska nas wygnała, to socjaliści zasiadający od dziesiątek lat na polskim tronie wygnali nas z ojczyzny, za której wolność krew przelewali nasi przodkowie.
Dziękować Bogu, my krwi przelewać nie musimy, ale jesteśmy winni przelanie myśli, walkę intelektualną i wychowanie kolejnych pokoleń elit polskich, bo jak nikt inny, dzięki właśnie naszemu życiu banitów możemy jasno stwierdzić co w Polsce należy zmienić, byśmy mogli do niej wrócić, by Polacy mogli się bogacić, a Polska była znowu wielką. Często by dobrze zobaczyć problem trzeba stanąć obok, obejrzeć przedmiot dokładnie ze wszystkich stron i to właśnie my, emigranci, mamy tę właśnie perspektywę, której nie mają nasi rodacy, rodzina i przyjaciele pozostali w kraju.
Mój końcowy apel do Polonii. Twórzmy elitę, bądźmy elitą, angażujemy się publicznie i nie ustawajmy w dążeniach.