Atak Hunów

W IV wieku Imperium Rzymskie jest już tylko swoim cieniem. Ludność urbs rozleniwiona dobrobytem zapewnionym przez pomoc socjalną zgodnie z zasadą rozdawania chleba i igrzysk, nie chce pracować. Zresztą ścisłe regulacje każdej sfery życia powodują, że tego typu działania są głęboko nieopłacalne. Możni tych czasów wyniszczają się wzajemnie w walkach o władzę i sporach religijnych. Do tego świata przybywają ze wschodnich stepów tajemniczy Hunowie. Nikt nie wie, skąd nadeszli. Napisano na to wiele teorii, ale żadna z nich nie jest na 100% przekonująca. Nie wiadomo, czy koczownicy byli na prawdę tak agresywni, jak opisywali ich rzymscy historycy, ale z pewnością możemy powiedzieć, że załamali istniejącą od setek lat równowagę między Imperium, a otaczającymi je plemionami barbarzyńskimi. Doprowadzeni do ostateczności Germanie rzucili na kolana najpierw Imperium Wschodnie, a potem zachód. O ile Bizancjum potrafiło się jeszcze jakoś zebrać, o tyle rezydujący w Rawennie władcy właściwego Rzymu z tych kolan już nie byli w stanie się podnieść.

W IV wieku Imperium Rzymskie jest już tylko swoim cieniem. Ludność urbs rozleniwiona dobrobytem zapewnionym przez pomoc socjalną zgodnie z zasadą rozdawania chleba i igrzysk, nie chce pracować. Zresztą ścisłe regulacje każdej sfery życia powodują, że tego typu działania są głęboko nieopłacalne. Możni tych czasów wyniszczają się wzajemnie w walkach o władzę i sporach religijnych. Do tego świata przybywają ze wschodnich stepów tajemniczy Hunowie. Nikt nie wie, skąd nadeszli. Napisano na to wiele teorii, ale żadna z nich nie jest na 100% przekonująca. Nie wiadomo, czy koczownicy byli na prawdę tak agresywni, jak opisywali ich rzymscy historycy, ale z pewnością możemy powiedzieć, że załamali istniejącą od setek lat równowagę między Imperium, a otaczającymi je plemionami barbarzyńskimi. Doprowadzeni do ostateczności Germanie rzucili na kolana najpierw Imperium Wschodnie, a potem zachód. O ile Bizancjum potrafiło się jeszcze jakoś zebrać, o tyle rezydujący w Rawennie władcy właściwego Rzymu z tych kolan już nie byli w stanie się podnieść.
Niestety dzisiaj świat zachodni, w tym Polska przeżywa podobny najazd barbarzyńców, tym razem spod znaku lewicowych radykałów.
Polska rok 2020. Trzydziesty pierwszy rok pozornej wolności od obalenia komunizmu. Elity okrągłego stołu maja się dobrze, niepodzielnie przez cały okres sprawując władzę. Od wyborów w 2005 powstał system dwublokowy obejmujący PiS pod przewodnictwem Jarosława Kaczyńskiego i PO pod rządami Donalda Tuska, a potem jego następców. Obydwaj odwołują się początkowo do tradycji centroprawicowej, stopniowo skręcając na lewo. Obydwaj stosując rządy twardej ręki, eliminując z ugrupować wszelkie objawy samodzielnego myślenia. Aby zmarginalizować wszelką opozycję, przy każdym wyborach powstaje nowy ruch mający skanalizować niezadowolonych wyborców, który potem jest szybko wchłaniany przez jeden z dominujących bloków. W tym całym cyrku nie ma miejsca dla prawdziwych patriotów, niezależnie od opcji jaką reprezentują. Jest za to dostatecznie dużo miejsca dla politycznych celebrytów i bezideowych karierowiczów, dla których własny żłób jest ważniejszy niż publico bono. Nie dziwią więc nikogo zawrotne kariery ludzie przepływających między pozornie odmiennymi ugrupowaniami. Ścieżki PZPR, PO, PiS, czy Solidarność, PiS, PO, Lewica nie są rzadkością.
W takiej sytuacji nie będzie wielką niespodzianką, że Polska jest rządzona przez pozostających poza realną kontrolą urzędników. Ustawy przygotowane przez SLD były przyjmowane przez PiS, przy gwizdach PO i Lewicy. Ustawy sporządzone za czasów PIS-LPR-Samoobrony były wdrażane przez rządy PO przy głośnym buczeniu ław opozycji, a projekty PO z ochotą przegłosowywane przez współpracowników Beaty Szydło, oczywiście przy głośno wyrażanej dezaprobacie przez samych twórców twórców.
Jeśli za PO widziało się jeszcze choć cień legalizmu i troski o kadry, o tyle obecne rządy współwyznawców Jarosława Kaczyńskiego charakteryzują się zastępowaniem ludzi kompetentnych uległymi sługusami i tłumem klakierów.
Nie jest więc niespodzianką, że taki zespół indywiduów nie jest w stanie sprostać wyzwaniu jakim niewątpliwie jest zarządzanie państwem w okresie obecnej epidemii. Lock-down zrujnował gospodarkę, a mimo to epidemia i tak wchodzi w trzecią lub nawet w czwartą fazę. Niezdolność do podejmowania ważnych decyzji, jaka obserwujemy już od czasów rządów SLD, jest z czynników uniemożliwiających reformę państwa. Dwa bezideowe bloki nie szukają rozwiązań dobrych dla państwa, a jedynie walczą o głosy, mocno spoglądając w sondaże opinii publicznej. Nietrudno odnieść wrażenie, że tym krajem rządzi nie rząd, ale agencja PR’owa, której ważne są jedynie o słupki poparcia.
Taki system władzy doprowadził do zapaści ochronę zdrowia, która jest widoczna od kilku lat. Bezkarność polityków pozwala im na nakładanie nowych podatków przy milczącej aprobacie zawistników, dla których od własnego dobra ważniejsze jest nieszczęście sąsiada. Mimo to, dług publiczny rośnie. Lud szczęśliwy rozdawaniem chleba i igrzysk, niczym starożytni Rzymianie nie chce dostrzegać hord Hunów nadciągających tym razem z zachodu.
Ostatnie orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, uznającego nielegalność przerwania cięży z przesłanek eugenicznych, wyprowadziło tłumy zwolenników lewicy na ulice. Ci sami ludzie, którzy jeszcze nie dawno protestowali przeciwko pseudoreformom sądownictwa autorstwa PiS, dzisiaj walczą przeciwko legalnemu wyrokowi polskiego sądu. Jak widać stara zasada powoływania się lewicy na wolę ludu działa skutecznie. Zarówno rewolucja francuska, jak i rządy nazistów w Niemczech, nie mówiąc o Stalinie, Mao czy Pol-Pocie chętnie odwoływały się do niej. Epatowały się jej mocą, ale pod warunkiem, że wola ludu była zgodna z ich planami. Zwycięzcy rewolucjoniści francuscy niemal natychmiast ograniczyli prawo wyborcze do jedynie najbogatszych elit i nie mieli żadnych skrupułów, by mordować każdego, kto wykazywał nawet ślad samodzielnego myślenia. Tropienie wrogów ludu i mordowanie ich przez pijane trójki sądów rewolucyjnych stały wzorem dla kolejnych postępowych reżimów; nie mówiąc już o masakrze Wandei, w której wolę ludu wypalono ogniem i żelazem.
Podobne działania nie były bynajmniej ewenementem błędów młodości. Kolejni lewicowy budowniczowie ustroju idealnego korzystali ze sprawdzonych rozwiązań. W szczęśliwej utopii Socjalistycznej Partii Niemieckich Robotników podstawą życia społecznego był system donosów do Gestapo z szerokim gestem wysyłania niepoprawnych politycznie osobników do obozów koncentracyjnych lub na Ostfront. W sowieckim raju komisarze polityczni przesiedlali całe narody, a rewolucyjne trojki podpisywały wyroki śmierci i zsyłki do gułagów szybkiej, niż ich członkowie byli w stanie obalić kolejną butelkę. stolicznej.
Ta przemoc nadchodzi. Ma twarz hord Hunów niosących na czele zbójeckich czambułów swoje sześciokolorowe flagi, nazywane przez nich tęczowymi. Hord barbarzyńców, którzy pod okrzykami konstytucja, tolerancja bądź prawo kobiet mają w pogardzie prawo, sprawiedliwość i wolność, czy nawet ludzką poczciwość. Ataki na kościół katolicki, księży, budynki rządowe, czy działaczy prawicowej opozycji, a także na każdy przejaw religijności lub polskości nie stanowią walki o konkretny cel. One są walką ze wszystkim co mówi o naszym łacińskim dziedzictwie i naszej tożsamości narodowej. Czym różnią się te grupy wściekłych samiczek walczące o prawo zabijania własnych dzieci od stada pawianów, stadnych małp, których samice eksponują swoje monstrualne genitalia i znane są ze swojej agresji? Przecież pawiany również zabijają słabe potomstwo. Bez litości mordują potomstwo samców o zbyt słabej pozycji. Całe życie grupy skupione jest na szukaniu jedzenia, walki o dominację i kopulacji. Właśnie te cechy wykorzystywali starożytni Egipcjanie używając pawiany do celów policyjnych, ponieważ na rozkaz potrafiły przegryźć gardło wskazanego celu.
Przemoc nie jest nowa. Narasta powoli. Narasta z każdą rundą cyrku objazdowego zwanego Paradą Równości. Już nie wystarcza zademonstrowanie swojej obecności. Z każdą rundą dochodzi do coraz większych prowokacji. Obrażanie ludzi o odmiennych poglądach jest już normą, a profanację symboli stanowiących świętość dla normalnych ludzi stanowią powód do zabawy. To już drugi raz, kiedy jako prawa kobiet zostały wprowadzone tłumy na ulicę.
Po raz pierwszy protesty przeciwko kościołowi katolickiemu i PiS wystąpiły po złożeniu przez Kaję Godek projektu obywatelskiego zakazującego przerywania ciąży z powodów eugenicznych. Nie złożyła tego projektu ani rządząca partia, ani rząd. Projekt nie był nawet poddany obradom sejmu. Sam fakt, że obywatele mają czelność podjąć jaką inicjatywę wbrew obowiązującej linii poprawności uznany został za wystarczający powód, by wyprowadzić użytecznych idiotów na ulicę, by nikt w przyszłości nie śmiał zrobić nic niezgodnego z wolą rewolucjonistów.
Pozwolę sobie zacytować fragment przeczenia Trybunały Konstytucyjnego.
Trybunał, analizując art. 38 w związku z art. 30 Konstytucji, podtrzymał swoje wcześniejsze stanowisko, wyrażone w orzeczeniu z dnia 28 maja 1997 r., sygn. akt K 26/96, zgodnie z którym życie ludzkie jest wartością w każdej fazie rozwoju i jako wartość, której źródłem są przepisy konstytucyjne powinno być ono chronione przez ustawodawcę. Trybunał stwierdził ponadto, że dziecko jeszcze nieurodzone, jako istota ludzka, której przysługuje przyrodzona i niezbywalna godność, jest podmiotem mającym prawo do życia, zaś system prawny musi gwarantować należytą ochronę temu centralnemu dobru, bez którego owa podmiotowość zostałaby przekreślona.
Proszę się zastanowić nad jego treścią. Czy rzeczywiście mówi on o naruszeniu praw kobiet?
Powyższy akapit mówi o uznaniu płodu za istotę ludzką i przyznanie jej praw ludzkich. Czy rzeczywiście zdegradowanie dziecka w łonie matki do statusu strzępu tkanek, jest w interesie kobiety? Czy naprawdę kobiety chcą pozbawienia swoich dzieci prawa do opieki medycznej, dziedziczenia i ochrony prawnej?
Zgoda na pozbawienie płodu człowieczeństwa, to potencjalna zgoda na prawo do mordowania płodów nawet bez zgody ich matek. To nie jest teoretyczne zagrożenie, ponieważ takie działania były prowadzone Chinach i w Indiach. A czy tego one chcą?
Zadajmy sobie pytanie, o co na prawdę w tym chodzi?
Lewicowe elity budują swoją utopię. Raj stworzony przez oderwanych od życia intelektualistów, zastępujący porządek stworzony przez trwające wieki, a czasem tysiąclecia spontaniczne procesy, powoli zaczyna przypominać piekło. Aby to zaperfumować potrzeba cichych niewolników. Ludzi zastraszonych i zniewolonych, pozbawionych własnych myśli i idei. Ludzie działających i zabijających na rozkaz, dla których nie ma wyższego prawo niż polecenie. To, czego ten raj nie potrzebuje, to ludzie starzy i chorzy. Ludzie, którzy pokazują, że dekretem nie można zlikwidować cierpienia i niedostatku. I dlatego właśnie, w tej socjalistycznej antyutopii nie ma miejsca dla bastardów i dzieci chorych. Dużo chętniej widzi ich miejsce w roli surowca w klinikach przedłużających w nieskończoność młodość i życie naszych nowych władców.

Leave a Reply